środa, 25 września 2013

Skopje

Są takie rzeczy w życiu, których poziom absurdu wymyka się możliwościom pojmowania ludzkiego umysłu, a w takiej sytuacji nie pozostaje człowiekowi nic innego jak ratowanie się głupawym uśmiechem. Do tego zbioru śmiało możemy zaliczyć film "Zęby", kobiety, rozkład PKS, kobiety, reformę emerytalną, muzykę Tomasza Niecika, programy paradokumentalne Polsatu, japońską pornografię i Skopje. Brak mi sił i środków psychotropowych na opisanie wszystkich wymienionych zjawisk, więc skupię się jedynie na dwóch z nich. Po pierwsze - twórcy filmu "Zęby" należy się Oscar, krzyż Luftwaffe lub Order Uśmiechu wystrugany z ziemniaka za zekranizowanie motywu "vagina dentata". Nie oglądajcie nawet za pieniądze, no chyba że zupełnie nie macie nic lepszego do roboty, bo akurat spędzacie nocną zmianę w hostelu albo zbliża się sesja egzaminacyjna na uniwerku.

Jeśli chodzi o pozostałe tematy to niechętnie pójdę na kompromitację i skupię się na macedońskiej stolicy. Miasto to w ciągu ostatnich pięciu lat dokonało gruntownej przemiany niczym Stadion Narodowy albo upodobania muzyczne Stachurskiego. Centrum miasta wciąż przypomina jeden wielki plac budowy, lecz ciężko pozbyć się myśli, że konkurs na stanowisko głównego architekta miasta wygrał jakiś bratanek premiera o niecodziennym poczuciu humoru. Zacznijmy jednak od początku - kilka lat temu władze Macedonii postanowiły ukazać światu prawdziwą potęgę tego małego kraju i zaczęto Budować. Wielka litera należy się bez dwóch zdań, bo rozmiar i ilość nowych projektów naprawdę wprawia w osłupienie. Pomimo, że cała Macedonia liczy niecałe 2 miliony, to władze kraju pokusiły się o wybudowanie cholernie okazałych budynków dla kluczowych instytucji. W ten sposób powstało ogromny gmach Ministerstwa Spraw Zagranicznych (w którym prawdopodobnie mogliby zamieszkać wszyscy macedońscy bezdomni), Teatr Narodowy i Muzeum Archeologiczne, bo kraj roszczący prawo do dziedzictwa imperium Aleksandra Wielkiego musi pokazać, że ma co pokazać. 

Sprawa z antycznym dziedzictwem Macedończyków jest palącym problemem we współczesnych stosunkach z Grekami, którzy prędzej zaczną pracować, niż uznają macedońskie pochodzenie Aleksandra. Na przestrzeni wieków wszystkie nacje otaczające Macedonię próbowały przekonać tutejszą ludność, że w zasadzie własna narodowość to same problemy i że lepiej od razu uznać się za Serbów/Bułgarów bądź Greków. Efekty były różne, ale ostatecznie te zaszłości historyczne miały również ogromny wpływ na wygląd dzisiejszego Skopje. Narodowe szaleństwo znalazło upust w radosnej twórczości architektów i artystów całego kraju. W centrum miasta wyrosły setki pomników, upamiętniających w zasadzie wszystko - pisarzy narodowych, malarzy i całą masę bezimiennych antycznych postaci, a na pomnikach słynnych bezdomnych i kobiet robiących zakupy kończąc.

Najważniejszym punktem stolicy jest jednak przeogromny pomnik Aleksandra Wielkiego, który swoją wielkością przyćmiewa nawet ten ku czci Mariusza Pudzianowskiego w Częstochowie. Artysta popuścił wodze fantazji, a decydenci nie szczędzili grosza na jego wykonanie. I tak oto potężny Olek z mieczem w ręku dosiada swojego karego rumaka i wyniośle niczym pani z okienka ZUSu spogląda się na dumne miasto. Wokół  pomnika strzelają fontanny, w których architekt na wszelki wypadek ukrył dwa monstrualne lwy oraz bojowy odział hoplitów. Wszystko to z pewnością świetnie prezentowało się na papierze i politycy pękali z dumy na myśl o oficjalnym odsłonięciu tego dzieła, ale ktoś przeoczył pewien ważny element. Pomnik wygląda świetnie, o ile tylko patrzymy na niego z tarasu widokowego lub z pokładu Błękitnego 24, jednak dla przeciętnego turysty całokształt koncepcji artystycznej posiada pewien defekt. Kiedy wielkiego wodza umieścimy na jeszcze większym rumaku, a rumaka z kolei na cokole wielkości polskiego długu publicznego to przeciętny Macedończyk będzie spoglądał na niego z perspektywy mrówki. Innymi słowy - to, co najbardziej rzuca się wtedy w oczy z całego pomnika to podbrzusze wspomnianego wierzchowca. Artysta zadbał o szczegóły i na podbrzuszu konia umieścił to, co rumaka odróżnia od zwykłej klaczy. A pamiętać należy, że nie jest to byle jaki wałach, tylko prawdziwy samiec alfa wśród koni bojowych, więc wspomniane szczegóły osiągnęły naprawdę spektakularne rozmiary. 

To nie koniec wrażeń, bo macedońscy budowlańcy mają fantazję i przepych niczym arabscy szejkowie na LSD. Poza ogromnymi gmachami i setkami pomników, w centrum miasta rzucają się w oczy dwa śnieżnobiałe mosty, na których stoją posągi prawdopodobnie wszystkich macedońskich artystów w historii. Ten projekt też nie uchronił się od pewnych wad, ponieważ nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że główny architekt w swojej radosnej twórczości zapomniał jakoś o nadrzędnej idei tego typu budowli. Efekt jest taki, że na końcu mostu turystów wita solidna ściana z białej blachy, która uniemożliwia przejście na drugi brzeg. Pozostaje więc tylko podziwiać z niego pozostałe cuda stolicy, takie jak dwie fontanny na środku niewielkiej rzeki, zagubiony wśród toi-toi posąg bezimiennego wojownika na koniu oraz zapomnianą karuzelę. Skopje to zdecydowanie jedno z tych miejsc w Europie, które trzeba zobaczyć przed śmiercią lub przejściem na pełen etat. Zwłaszcza, że Macedończycy to najbardziej otwarta nacja dawnej Jugosławii, a po kilku piwach śmiało przyznają, że szał budowlany to w sporej mierze efekt defraudacji publicznych pieniędzy przez władze. Na pocieszenie dodam, że tutejsze ceny są na tyle niskie, że nawet ja mogłem sobie pozwolić na obiad na starówce, chociaż wyznaję zasadę - "smaczne, bo tanie". 

Widok na most im. Mnóstwa Posągów, zakończony potężnym arkuszem blachy.

Fontanna na środku rzeki? Czemu nie! Gdzieś obok znajduje się jeszcze jedna oraz kilka doniczek (?) z drzewami.

Aleksander na swoim dzielnym rumaku.

Matka Teresa urodziła się w Skopje. Pomnik to za mało, więc na wszelki wypadek wybudowano jej cały dom.

Pomnik żebraka. W Skopje na swój pomnik zasłużyli m.in kobieta skacząca do wody, kobieta rozmawiająca przez telefon, imprezowicz, bezimienny aktor i cała masa lwów.

Mój ulubiony pomnik bezimiennego wojownika pilnującego toi-toi.

Twierdza w Skopje jest zamknięta dla zwiedzających...
... a to widok z środka twierdzy. Strażnicy prosili nas tylko o zachowanie spokoju.

A to taki mały bonus na koniec - filmik z samego centrum Skopje. Życzę powodzenia w liczeniu pomników. A, no i przepraszam za jakość, kręcone moim chińskim cackiem, które nagrywa filmy niewiele lepsze od komedii TVNu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz